rozmaitosci

„Zabawy przyiemne y pożyteczne”

„Zabawy przyiemne y pożyteczne” w Wojanowie

Wspólne działania z rodziną  i zaprzyjaźnionymi wykładowcami wrocławskiej ASP nazwałem „zabawami przyiemnymi y pożytecznymi”, nawiązując do tytułu pierwszego polskiego czasopisma literackiego. Bliższą inspiracją była dla mnie wieloletnia współpraca Tadeusza Różewicza i Eugeniusza Geta-Stankiewicza, którą poeta i miedziorytnik sfinalizowali na wystawie „Zabawy przyjemne i pożyteczne” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu w grudniu 2003 roku. Moim zamiarem było dyskretne wprowadzenie minimalistycznych form przestrzennych w podgórski pejzaż Wojanowa tak, aby plastyczne obiekty weszły w rolę „krajobrazowej biżuterii”.

Pierwszym owocem „zabaw przyiemnych y pożytecznych” w Wojanowie stał się słoneczny zegar. Instalacja ta powstała z potrzeby i o takich potrzebach pisali redaktorzy „Zabaw przyiemnych y pożytecznych” w pierwszym numerze z 1770 roku: „rozum y potrzeba, pierwszym względem ludziom, nauk y umiejętności źrzodłem były”. W Wojanowie taką potrzebę zrodziły przeciwności przy komponowaniu naturalistycznego ogrodu. Na skraju lasu przed szałasem posadziłem świerki, które zjadły sarny. Na miejscu zniszczonych drzewek ustawiłem kamienie, ale żona zamiast kamiennego lasu zobaczyła cmentarz. Aby przełamać tę symbolikę, zaplanowałem w największym głazie wyciąć otwór, który z daleka byłby widoczny jak w tatrzańskiej Przeziorowej Turni w Masywie Młynarza, ale oczywiście w nieporównywalnie mniejszej skali. Skalne okno miało być przeszklone i opatrzone cytatem z Prologu Ewangelii św. Jana: „I rozbiło namiot śród nas”. Jest to dosłowne tłumaczenie, które stara się przybliżyć do oryginału (grecki czasownik eskenoein oznacza „rozbić namiot”).

Poprosiłem Christosa Mandziosa, aby wypożyczył mi sprzęt do cięcia kamienia. Zgodził się, ale wkrótce zmienił zdanie: „Nie chcę mieć ciebie na sumieniu! Nie masz doświadczenia i możesz poobcinać sobie ręce. A czy pomyślałeś, aby szklaną płytę umieścić na zewnątrz kamienia?” Po wymianie kilkudziesięciu maili powstał projekt słonecznego zegara, który miał nie tylko odliczać godziny, ale też „czytać” sentencję o wcielonym Słowie po grecku i po polsku. Tarczę zegara zaprojektował mój syn Rafał, a elementy metalowe wykonali miejscowi ślusarze.

Choć podjęte znacznie później działania w ramach „zabaw przyiemnych y pożytecznych” już dawno zostały zrealizowane, to słoneczny zegar nadal pozostaje w stanie niedokończonym. Przyczyny takie stanu rzeczy wynikły ze splotu nieprzewidzianych okoliczności. Głaz stoi w takim miejscu, że promienie słoneczne docierają do niego tuż po wschodzie słońca, ale przed południem kamień pogrąża się w cieniu drzew, nie na długo jednak, bo po południu zostaje ponownie oświetlony przez zachodzące słońce. Dlatego trzeba było zamówić dwie identyczne zegarowe tarcze. Ponieważ szlifierz jedną z nich zepsuł, więc słoneczny zegar długo pozostawał z jedną tarczą. Chcąc dokończyć dzieło, niedawno zamontowałem drugą tarczę na zachodniej stronie głazu, ale już z innym napisem, tym razem odwołującym się do Starego Testamentu: Job 42,10-17. Aby jednak można było wygrawerować słowa o „drugim życiu Hioba”, wypadałoby jeszcze przeżyć pandemię…

 

 

02

03

05

04